Stara chińska legenda mówi o cesarzu który uwolnił 100 niezwykle silnych demonów na świat, nie mógł im sprostać żaden śmiertelnik, mimo to cesarz wygrał walkę z nimi. Przekonał kilkoro z nich żeby walczyli ze swoimi pobratymcami którzy są "źli".
Każde społeczeństwo ma swoje metody na ściganie i karanie bezprawia, nawet takie teoretyczne istniejące tylko w ramach post nuklearnej gry. Sądzę, że żaden szanujący się "łowca głów" nie przyjmie zlecenia z powodu "bo on ma gupi nick" albo "bo jego stara jest w gimbazie".
Zawsze istnieje szansa, że znajdzie się ktoś silniejszy, i zawsze istnieje szansa, że samemu wymierzając "sprawiedliwość" trafi się na tę tablicę, także rozsądek powinien podpowiedzieć właściwe zachowanie - czy wchodzić w tryby wendety czy dać ludziom żyć.