Od zdobywania szajsu w pocie czoła mam pracę, jak uruchamiam grę to ma być wesoło, lekko i przyjemnie.
Ja mam inaczej. Moja ciężka praca w realu sprowadza się głównie do rąbania drewna na opał w sezonie i przekopania ogródka. No, czasem trzeba też przynieść drewno z lasu. Ot i cała moja ciężka praca.
Ale rozumiem w czym rzecz.
To dobrze, że rozumiesz. Nie chce mi się nieraz tłumaczyć rzeczy oczywistych, a mój internetowy ekshibicjonizm ma pewne granice.
Generalnie mamy dwa rodzaje graczy:
1. Takich, którzy odpalają postać i "idą" strzelać do wszystkiego co ma albo nie ma wąsów (najlepiej szutery). Sprawdzone schematy budowania postaci pod kątem optymalizacji wyników w walce. Cieszy padający przeciwnik, niekoniecznie w równiej walce.
2 Graczy, których jara "ciężka praca" budowania postaci, tj. "od zera do bohatera", wsiąkania w odmienną rzeczywistość, tworzenia sobie swoich małych podwórek (tutaj sejfhałzów, baz i sieci), których nawet cieszy (tak, pamiętam że to gra) stara lodówka i para gogli znaleziona w ruinach. Ci zapewne wybierają erpegi i sendboksy, godzinami siedzą gapiąc się w kartę postaci, budują im historię itd.
Przyjacielu, jestem chyba najlepszym przykładem autystycznego gracza, który godziny całe spędza paląc wieśniaków flamerem, kopiąc kamyki, dekorując bazę lodówkami i szafkami, produkując piksele z innych pikseli ot tak, żeby mieć dużo pikseli. Ba, jak miałem kiedyś więcej wolnego czasu to nawet uczestniczyłem w chłodnych historyjkach i to dość aktywnie. W sumie szkoda że wyjebałem tamten wątek do kosza, pokazałbym ci go teraz.
Ale jest cienka, za to dobrze wyczuwalna granica między beztroskim rolplejowaniem wesołego rzemieślnika czy tam ogrodnika sadzącego miniguny wokół namiotu, a zwykłą upierdliwą lub debilnie pomyślaną mechaniką, z którą świetnie sobie radzą boty, autoklikery i inne takie. Nie znalazłem jak dotąd zastosowania dla wirtualnej maszyny i bota na Przeładowanym, a to już coś, bo na 2238 byłem w tym całkiem niezły pod koniec. Dzieciak w Hub regularnie miał sraczkę od tych tysięcy jabłek, którymi go wszyscy karmiliśmy.
Jeśli ktoś chce mieć masówkę, to będzie szedł w populizm i tak ustawiał grę, by pasowała jak największej ilości graczy.
Spokojnie, wedle dostępnych danych empirycznych z trzech serwerów (2238, FO2, Przeładowany) znakomitą większość stanowi drugi opisany przez ciebie rodzaj graczy, te wszystkie maniakalne chomiki, kompulsywni zbieracze, dekoratorzy baz i tak dalej. Sam się do nich zaliczam. Żeby jednak wyjść poza zwyczajowe popierdywanie "omg ded gaem!!!11" i licznik ludków z trudem dobijający 200, trzeba umiejętnie wyważyć proporcje między ilością kliknięć a efektami owego klikania. To już było przetestowane na żywym organizmie, 2238 na początku żarło wspaniale, bo nie miało alternatywy, bo było czymś nowym, bo wszystkich zwilżała możliwość pogrania w Fallouta z innymi ludźmi. A potem zaczęło się stękanie, że za łatwo, że dywany z minigunów, że chuj z takimi Pustkowiami gdzie wszystko jest w hurtowych ilościach no i poszło szybko - to znerfić, tamto wyłączyć, to zlikwidować. Naprawdę musimy znów odgrzewać tę samą starą historię? Może chociaż raz się uda nauczyć na błędach z przeszłości?
Widzę, że dla niektórych klikanie to jakiś nadludzki wysiłek, że aż się czoła pocą
Skup się i nie rozlewaj.